Coś mnie obudziło, nie wiem chyba co dopiero zasnąłem i byłem zdezorientowany. Telefon migał, spojrzałem – nieodebrane połączenie – trudno. Z mroku pokoju, wyłonił się jakiś cień. Pomyślałem, że:
W końcu przyszła do mnie, ta z kosą.
Przyszła młodą
Przyszła piękną
Przyszła bosą
I naprawdę nie słyszałem zawczasu, stukania jej obcasów.
Pochyliła się nade mną i spojrzała mi w oczy, choć ja jej oczu nie widziałem, jej usta milczały i trwaliśmy tak chwilę.
– obudź się …
– dopadłaś mnie, właśnie teraz?
– nie szukam ciebie
– to po co przyszłaś nocą do mnie?
– zabrać resztki tego, co ostało z uczuć
– tak we śnie, podstępnie, bez pytania?
– ja nikogo o nic nigdy nie pytam
– to po cholerę mnie budzisz?
– bo musisz być tego świadomy…
– rozumiem, jakaś kara, odarcia z uczuć?
– nie muszę się przed tobą tłumaczyć, z niczego
Oprzytomniałem do końca, uświadomiłem sobie, że to jeden z sennych majaków. Zamknąłem oczy i zasnąłem, tym razem na dobre.