Gdzieś…

<img style="display: …

tuba

Czekam na na echo, które mnie wezwie, które odpowie na moje nieme wołanie. Pochylam się nad studnią czasu jaki już za mną i niczego stamtąd odłowić nie potrafię. W bezpostaciowej mętnej brei, nie widzę nawet swojego odbicia. Nie Czekam ma mnie tam? Nie, stoję przecież tu i teraz, dłonie oparte na cembrowinie myśli powoli przenikają chłodem. Choćbym nawet dźwięk z siebie wydobył i krzyknął w tej studni zawartość – ona pochłonie każde drgnienie powietrza i zamieni w niebyt. To jakaś czarna dziura z antymaterią, może i mnie powinna wchłonąć? Może powinienem tam wskoczyć i zapaść się w jej nicość? Potem czekać, aż przetrawi mnie, przemieli i wypluje w całkiem innym miejscu, jako wiązkę światła? I znajdę się tam, gdzie pejzaż przypomina Elizejskie Pola, ubarwione kolorami, jakich nawet ja sam nazwać nie potrafię. Nie sądzę, żeby właśnie tam, było coś lepsze, piękniejsze, czy bardziej przyswajalne niż tutaj. Będzie po prostu inne. Ale inne nie zawsze znaczy lepsze, a lepsze zazwyczaj jest wrogiem dobrego. Czuję, jakby antypody nagle się starły ze sobą, tworząc wielki wir. Coś mnie tam woła, ale tak cicho, że słyszy tylko moja podświadomość.



Autor: poltergeist666

Jestem zajebisty!

Dodaj komentarz