Kochani donosiciele i donosicielki,
Ponieważ moja wrodzona kultura osobista, klasy – jak wiadomo – Q, równie wrodzone poczucie taktu, a także nabyta wyjątkowość i delikatność /że o czułości nie wspomnę, ale czułość chowam na inne okazje/ nie pozwalają mi tak od razu powiedzieć “spierdalaj”, to postanowiłam tu, w tym miejscu, wystosować do Was apel. Apel dotyczy mianowicie tego, że moglibyście/mogłybyście dać już sobie siana w kwestii usilnych prób skłócenia mnie z Pokerem. Nie dacie rady, gdyż naszego układu atom nie ruszy, a co dopiero takie gąski i gąsiorki. Wielu próbowało, na różne sposoby próbowało, nikomu się nie udało i nikomu się nie uda, gdyż bo tak.
Bardzo też proszę o nieotwieranie mych oczu przecudnie zielonoszmaragdowych na jego osobę, ani też o nieprzestrzeganie mnie przed nim, gdyż mam to głęboko w nosie, a także w innych częściach ciała. Jestem za duża, żeby mnie wychowywać i wskazywać na podłość gatunku męskiego i jego wybranych przedstawicieli. Wzrusza mnie Wasza troska o to, co będzie, o to, jak będę kiedyś przez niego potraktowana i moje wzruszenie niech Wam wystarczy, możecie się nim pokarmić, jeśli taka Wasza wola. Znam Pokera lepiej, niż siebie, znam jego liczne zalety i nieliczne wady, wiem o nim to, co powinnam wiedzieć, a nawet wiem to, czego nie powinnam. Akceptuję go w całości, z całym dobrodziejstwem, że się tak wyrażę, inwentarza, jego przeszłością, z zaszłościami, i żadne słowa tego nie zmienią. Darujcie więc sobie wysyłanie maili, skanów, kopi rozmów, spreparowanych, czy też niespreparowanych, wszystko mi jedno, bo szkoda Waszego cennego czasu, a czas to pieniądz. Skończcie z marnymi prowokacjami, bo prowokować też trzeba umieć. Zajmijcie się w zamian pielęgnowaniem własnych, podpupadających związków, idźcie na spacer, ugotujcie coś, znajdźcie sobie kogoś, dla kogo będziecie całym światem, to trudne, ale nie niemożliwe, uwierzcie. Na dłuższą metę życie cudzym, w tym wypadku naszym życiem, jest przyczyną wielu groźnych chorób. A za Wasze leczenie zapłacimy potem z naszych podatków. Ja wolę na drogi, niż na wyciąganie Was z paranoi.
Łapy precz od Pokera. I jęzory, te parszywe, też precz. A ode mnie , starym zwyczajem – na trzy chuje w bok. Ładniej brzmi, niż “spierdalać”, prawda?
A teraz kurtyna.