Jak ptak na drucie.

<img style="display: …

tuba

Marazm sukcesywnie wypełza gdzieś ze mnie na wierzch. Dopada moją krtań swoimi oślizgłymi mackami, skleja mi powieki, zatyka uszy i pokrywa usta. Wysychając na dłoniach rozrywa mi palce biegające po klawiaturze. Rozprzestrzenia się po moim urlopie tłamsząc go bezlitośnie. Deszczówka, idealny rozpuszczalnik, prawie wszystko rozpuszcza się w deszczu. Chandra tworzy z deszczem roztwór doskonale nasycony niebyciem. Miło posłuchać szumu kropel rozbijających się o liście, stukających w markizy nad balkonami, można ulec hipnozie. Patrzeć bliżej, akomodować soczewki i próbować spoglądać dalej, warstwa po warstwie. Gdyby choć chmury przybierały jakieś kształty, a nie wisiały jednolitą breją nad dachami kamienic. Przepraszam, nie potrafię zebrać ani jednej myśli. Coraz częściej.

 



Autor: poltergeist666

Jestem zajebisty!

Dodaj komentarz