Przerwy w maratonie.

<img …

paplanie

Musicie mi wybaczyć. A tam, wcale nic nie musicie, jak i ja nic nie muszę. Nie myślę teraz nad prawdami absolutnymi. Nie rejestruję trwale niczego, co się wokół mnie teraz dzieje, na tzw. „boku”. Myślę tylko w jednej płaszczyźnie i skupiam na niej całą swoją energię. Nie jest mi wesoło ani smutno, pracuję intensywnie i pod presją – to są bardzo wysokie obroty. Można powiedzieć, że mam odciski na resztkach szarej substancji i tu w samotni potrzebuję zdjąć obuwie. Tutaj mam chwilę, by przepchać zupełnie inny bełkot, od tego, który mnie tak pochłania. Po sąsiedzku grają Bolero, a ja w wyobraźni przemycam widok rozjuszonego byka, przed którym muszę zwiewać i którego powinienem zagnać w kozi róg. Nie chce mi się już myśleć o niczym innym. Jestem jak narajany i lubię taki stan. Słyszę każdy „obcy” szelest, obserwuję cienie na ścianach i analizuję każdą informację, która do mnie dociera, by zareagować natychmiast. W domu bawię się we wróżkę i próbuję przewidzieć kolejny ruch „wroga”. Na spokojnie przerabiam jeszcze raz wszystkie informacje, rozkładam je na czynniki pierwsze. Staram się wysypiać, by mieć jasny umysł, by nie pozwolić się zaskoczyć. Poobkładałem się stertami papierów wpiętych w segregatory, jak jakimś murem. Siedzę przyczajony, jak w twierdzy i nasłuchuję tysiącem uszu, obserwuję setkami par oczu, otworzyłem także to trzecie. 

 

Autor: poltergeist666

Jestem zajebisty!

Dodaj komentarz