Fuck off!

 

      …

 

       

 

Poczułem dziś kolejną jesień. Dojrzałą owocami i zielenią, już nie taką jak majowa. Zapachem grzybni pod drzewem paruje ziemia. Świerszcz siedzący gdzieś we floksach robi w powietrzu szmer. Nie tę jedną jesień przyrody dziś poczułem. Uśmiechnęła się do mnie moja własna Jesień, ale tak jakoś smutno. Postarzała się od tej ubiegłorocznej i teraz co rok będzie bardziej stara, niż dojrzała. Pierdolony czas. Można by zanucić tę balladę: „tyle tych jesieni jeszcze jest przed nami…” Nikt mi nie zaręczy, że ta nie jest ostatnią. Nie dam sobie uciąć głowy, że już żadnej więcej nie będzie. Tak, boli mnie „Physis”, a Psyche dowala do ognia. Obydwie przepadają za piwem, oraz za pawiem. Zrobię im przyjemność. – a niech mi flaki skręci. Czasem wydaje mi się, że lubię ten pain, lubię „udawać”, że nic mnie on nie obchodzi. Pozwalam mu na to, żeby się pełnoobjawowo rozwijał, wręcz pomagam mu w tym. Nie, nie jestem masochistą, ale za każdym razem, mam chęć zrobienia kroku do przodu. Zawsze w celach poznawczych. Jakie są granice bólu? (Pierdolić się z jeżem w ulu!). Najgorszy jest chyba taki, który jest stale, choćby „mały”, ale bez przerwy.  Taki wykańcza najbardziej. A może ten silny, który w ułamku sekundy zwija w pół, bez względu gdzie się znajduję. Nie, najgorszy jest ten, który bezpośrednio dotyka w danej chwili. Podobno ból, jest sygnałem od organizmu, że coś złego się dzieje w nas samych. Oj, gdyby to było coś naprawdę złego, już dawno musiałoby mnie nie być. Najlepsza na boleści, jest śliwowica – wypróbowałem. Trajektoria ruchu panoramicznego cząstek, jest idealna, jak również ciśnienie. No to, do zobaczenia. ;)

Autor: poltergeist666

Jestem zajebisty!

Dodaj komentarz