Lustro – pamięć mej duszy

       <img …

       escher

Co widzę, patrząc w lustro, zwierciadłem zwane?  Wierzę, że siedzi tam mój własny, osobisty Diabeł. Skąd ta prawie pewność? To bardzo proste, w patrzeniu zwyczajnym, nie widzę tam nikogo innego prócz siebie. Diabeł mój, imion ma wiele, wiele wcieleń, a każde z nich intryguje mnie odmiennie. Czemu służy diabłowatość? Ona służy ONEMU samemu. W moim patrzeniu w lustro zastanawia mnie jedno. Ja siebie tam poznaję, lepiej byłoby określić, że siebie znam z lustra. Nie potrafię z pamięci odtworzyć wyrazu swoich oczu, zarysu swej sylwetki, nie wiem też ile zębów pokazuję w uśmiechu. Gdy zamknę oczy, obraz się zaciera. Nie mam w sobie narcyzmu, gdy patrzę na swe odbicie, nie widzę pierwszego planu, widzę to, co kryje się we mnie, a czego na zewnątrz nie widać. Widzę tam stare, na co dzień zatarte obrazy z przeszłości, czuję, jak przepływają we mnie opowieści dawnych zdarzeń. Rozpoznaję miejsca, w których coś ważnego zaistniało dla mnie. Takie zwykłe lustro – kawałek kryształowego szkła, pokryty srebrem. Może to przez to srebro, może to jakaś następcza reakcja chemiczna z udziałem moich myśli, wywołuje te wszystkie wspomnienia. Nigdy niczego nie zapominam, niczego, co miało wpływ, na to, jaki jestem dziś. Wielokrotnie, łapię się na tym, że jestem „chory na pamięć”. Chory w pozytywnym znaczeniu. Zapewne są zdarzenia z mojego obecnego życia, które wielu na moim miejscu, chciałoby zapomnieć. Ja nie chcę i nie jest to pamiętliwość, a uczenie się na własnych błędach. Pamiętam zdarzenia z wczesnego dzieciństwa i widzę ówczesnego Diabła.

Zapalam świecę, gaszę światło i czekam…nie myśląc o niczym szczególnym, aby film, który zobaczę  w wyimaginowanej przestrzeni lustra, zainicjował się sam.

 

 

Autor: poltergeist666

Jestem zajebisty!

Dodaj komentarz