Wyróżnione

ZMIANY

ambaje

Wgrałem tu COŚ, co udało mi się uzyskać dzięki instrukcji postępowania, jaką dostał od bloxa na maila bezpodstawnie. To są jak mniemam popłuczyny z moich ambajów, czyli bloga POLTERGEIST na bloxie.

Likwidują bloxa, a tam było 10 lat mojego internetowego życia. Każda notka, to całość, jaką stanowił tekst, tytuł, obrazek i muzyka. Dlatego też, to co poniżej, to są popłuczyny ambajów, jakoś tez nie mogę się odnaleźć w tym co poniżej. Nie wiem, czy będę tu pisał, czy nie będę. Na razie przeniosłem, jak mówię COŚ, postępując zgodnie z instrukcją…

Jestem ze siebie taki kurwa dumny, że mnie chuj nie strzelił na miejscu, no ale… mało brakowało..

Bążur, kurwa!

Witam Państwa jak zwykle, niezwykle serdecznie. Jak mógłbym się nie odnieść do obecnej sytuacji? No muszę, bo się uduszę.

Najpierw kilka pobożnych życzeń:

– A bodajby tego putina chuj strielił na miejscu!

– W następnej kolejności jego przydupasów i ich dzieci, które pławią się w luksusie.

– Utrata kasy i majątku, boli najbardziej – zabrać wszystko i w skarpetach pierdolnąć do Kijowa, Mariampola, Charkowa, Sum Buczy i innych – na pożarcie! Na pohybel! Na zatratę!

Przeklinam was wszystkich co maczacie plugawe paluchy w tej brudnej wojnie!

Nie mogę, kiedy czytam wywody różnych „mędrców”, pierdolących swoje głodne kawałki! Gdzieś czytałem na jakiejś tablicy na fejsie, coś związany tytuł z Jezuem, że głąb pierdoli od rzeczy, napocone cała strona, aż w końcu czytam, że Żełeński sam se winien bo PROWOKOWAŁ Putina od dawna… No wybaczcie ale kolega z parteru mnie strzelił na miejscu… Żełeński – tu zwracam się do prezydenta Ukrainy – tyś winien słuchać co powie Putin, na grzbiet, łapkami zamachać w poddańczym geście psim! A ty kurwa co? Postawiłeś się i Putin rozsiediłsja i wszczął wojnę.

Nie będę pisał o Żydowiźnie, co to jak nie wiadomo o co biega to biega o kasę! I to byłoby na tle w temacie! A ten kurwa – pożal się boże „Polak – węgier dwa bratanki”… no kutasina… Nic dodać nic ująć. A ten stary dziad wąsaty z Białorusi – tak, na jego z nami granicy ponoć MY żebrzemy o kaszę, bo kurwa taki głód!

No ale co się dziwić? Że propaganda w Rosji, że przejawy jakiegokolwiek sprzeciwu wojnie surowo karane, że ciemnogród ponad 50% społeczeństwa? No kurwa, jakby łojciec Rydzyk u nas ogłosił, że trzeba prać tych co nie chodzo do kościółka, to te stare głupie mendy na balkonikach by leciały i lagami tłukły – bo ksiądz kozoł! Mało to takich moherów za PIS-em? Nie dziwcie się więc, że mając lasowane mózgi od 1945 (i wcześniej), zachowują się tak, jak widać.

A nasze U-kochane władze wsiadły na grzbiet wojny rusko-ukraińskiej i kurwa jadą do wyborów – TAKA PRAWDA! Jeśli pomagają, to głównie zwykli ludzie, szary podatnik, który płaci za wszystko! Bo leń pierdolony, który nie pracuje wyciąga rękę – noleży mi się!! NOLEŻY! To właśnie jest elektorat starego dziada z kotem i kłamczucha Pinokia – sorry Salomona, co to z próżnego nalewa, nalewa i nalewa oraz buroka Adryjana.  Jedynq zasługa to taka, że granice otworzyli dla uchodźców.

Słyszę czasem tu i ówdzie, jak to ‘my nie mamy, musimy płacić, a Ukraińcy mają za darmo’. Mówię wtedy spokojnie:

– spakuj 2 siatki, w pośpiechu, zabieraj bachory, w kieszeń gówno wartej waluty i wypierdalaj w ciemno do: Kijowa, Sum, Buczy… no wybór jest ogromny! LUDZIE – BYDLAKI BEZ WYOBRAŹNI!

Ja wiem, ja pamiętam Wołyń, UPA, zamykanie całych wsi w stodołach i podpalanie żywcem. Wiemy, pamiętamy, ale to są już inne pokolenia, było sprawców siec na oślep, nie teraz!

Żal mi tych ludzi, zawsze żal było mi Rosjan, że tak ciemiężeni, że tak mózgi zlasowane, że tak nakręcone propagandą… Już mi ich kurwa nie żal!

Ruskie nas nienawidzą, wpojono im, że Polak to zdrajca, że oni nas wyzwolili, a my im tak się odwdzięczamy…

Kurwa – MYŚLENIE NIE BOLI – 1 września 1939 Hitler i Niemce z zachodu, 17 września 1939, Stalin z Ruskimi ze wschodu. A potem szpak dziobał bociana, a potem były jeszcze ze dwie zmiany: ILE KURWA RAZY POLAK BYŁ DZIOBANY!? Przeszli, grabili, gwałcili, kradli, mordowali i palili – ot, można rzec: prawo wojny.

Naprawdę myślałem, że mamy XXI wiek i takie rzeczy miejsca mieć nie będą w Europie. Wybaczcie, ale nie mam najlepszego zdania o Azjatach, Murzynach czy Arabach. Nie przypuszczałem, że nikt nie wyciągnie wniosków, nauk z historii, że błędy stale są powielane! Byłem głupi i naiwny, że XX! Wiek przyniesie mądrość współpracę i myślenie o ocaleniu, odrodzeniu ZIEMI! Jakiż ja debilny byłem…

Słyszę, że kreton powołuje wojsko w Donbasie, 16 latków rekrutuje… Dobrze, niech rekrutuje z bojówek Hitlerjugend, sorry z PUTINJUGEND – a niech ich kurwa wybiją co do sztuki! Już mi nikogo nie żal, kto nie z Mieciem, tego zmieciem! Skoro chujowi nie żal dzieci swoich wysyłać na front, to mnie nie żal tym bardziej. Uważam jeszcze, że pomiot zadziorny, należy wytępić do kurwa 4 pokolenia! I kurwa na płotach porozwieszać zdjęcia i wyświetlać filmiki.

A ten sprzedajny watażka jebany z Groznego ze swoją armią, jak to się darł na nas: Lachy! Na pal chuja! NA PAL!

Zachód… Oni nie wiedzą co to reżim, co to terror, co to ciemiężenie! Dostali po II wojnie odszkodowania od Niemiaszków – MY nie! Spadły na nich może ze cztery (słownie:cztery) bomby. Nie spacerowali wrogowie, depcząc po drodze ich ziemię i zabijając ludzi. Co ja będę gadał, trochę pełnosprytny zna historię. Od wieków światem rządzi pieniądz…

Osobny akapit poświęcam kościołowi jako instytucji… To HAŃBA, co odpierdala kościół, zarówno Franciszek z przydupasami jak i Cyryl. Pamiętamy także Pijusa za czasów Hitlera, świętą hiszpańską inkwizycję i wyprawy krzyżowe, gdzie z Chrystusem na ustach wyżynali baby i dzieci! Hańba tej instytucji! Nie wierzę w bogów, prędzej uwierzę w kosmitów – słowo! (nadmienię, że wam, purpuraci i czarne – dziękuję za oczu szerokie otwarcie na świat, jakby nie wasza chciwość i bezczelność, może dalej tkwił bym w wierze) Pytam się, gdzie Jezusek, gdzie Maryja? Jaki bóg chciałby patrzeć obojętnie na takie tragedie?! Tylko umysł prymitywny, będzie tłumaczył sobie „chceniem boga” – wszystkie nieszczęścia wokół, bo inaczej tego wytłumaczyć sobie nie można. Wiem, nie jestem bogiem, ale skoro niby bóg stworzył mnie na swe podobieństwo, no to ja – podobny bogom, mówię: jakbym bogiem był, to bym pierdolnął w chujowiznę grom z jasnego nieba, a nie czekał na jakieś pierdolnięte sądy ostateczne czy na piekła czyśćce nieba, czy chuj wi co jeszcze.

Wyczytałem jeszcze, że na początku wojny, prawdziwi katolicy zmawiali się na modły, aby ‘wysłać potężną moc modlitewną Ukrainie’. Hahahahahahahaahhahaha Ruskie jak to odczuli to zdechli w sekundzie – ze śmiechu – tak jak przewidywałem, Ukrainie to absolutnie nie pomogło, ale pomogło tym kurwa odprawiającym święte czary – poczuli się, że bardzo pomogli… ß-tak właśnie działają ci współczujący bliźniemu KATOLICY… Dlatego, nienawidzę, nie pomyliłem słów – NIENAWIDZE, wszelkiej maści sekt i ich wyznawców (głąbów) i ich guru.

 Ok, jeśli komuś pomaga świadomość istnienia siły wyższej w postaci (najgorszego sortu) podawanej w kościółku na tacy, bo nie potrafi żyć bez bożków i złotych cielców, z którymi MUSI mieć pośrednika – to proszę bardzo, ale wara ode mnie i od przeciągania mnie na stronę ‘dobra’.

Ok, kończę bo mi żyłka pierdolnie! Ale przypominam: PRZEKLINAM WSZYSTKICH KTO NIE Z Mieciem, tego zmieciem!

Jutro należy do tych, którzy przeżyją dziś.

Często z różnych stron dochodzą mnie głosy, że nigdy przenigdy już nie będzie tak samo, jak przed pandemią. Sorry, ale dla mnie jest dokładnie tak samo. Że nie mogę moczyć dupy na plaży w Zanzibarze? Nigdy nie było to moim priorytetem i teraz mi tego też nie brakuje. Że nie mogę iść do knajpy ze znajomymi, też nie mam zamiaru umierać z tego powodu. Covid nie będzie grasował wiecznie z takim natężeniem, w końcu otworzą te, które przetrwają to pójdę. Że niby odwiedzać się nie można? Zostało mi tak niewielu znajomych, bo wielu już mogę odwiedzać w jednym miejscu, kiedy pójdę odpalić znicze. Do rodziny mogę jechać kiedy chcę i oni również mogą zawitać do mnie. Że sklepy pozamykane? Nie znoszę zakupów, nie łaziłem po sklepach węsząc towary, a na ‘luksusowe’ zakupy i tak mnie nie stać. Mam praktycznie wszystko czego mi trzeba. A że nie są to artykuły z wysokich półek, sygnowane znanymi nazwiskami… Gdybym takie miał i tak przyjdzie mi umrzeć, niczego to w moim życiu by nie zmieniło, nie mam parcia na snoba. Że do lekarza przez telefon? Rzadko łażę – kiedy muszę, ale teleporada bardziej mi pasuje, niż siedzenie godzinami w przychodni. Nie mam biznesów, o które teraz mógłbym się martwić. Pracuję w branży, która musi być utrzymana – nic się nie zmieniło, a nawet jest prościej w wielu przypadkach. Powiem Wam, że o dziwo w tym trudnym czasie, pracuje mi się lepiej, mniej nerwowo, jakoś ludzie się wyciszyli. Nie mam nic, co w chwili obecnej mógłbym stracić. Nic nie straciłem, nic nie zyskałem – constans.

Od dawna nie słucham gadających głów, nie śledzę statystyk covidowych. Po prostu nie wierzę w te porady i badania domorosłych naukowców, pisane w większości przez głąbów – „redachtórów” portali internetowych, nieustannie samozaprzeczających sobie. Dziś coś jest bardzo zdrowe wręcz lecznicze panaceum, jutro jest trujące. Te wszystkie oszałamiające wyniki badań. Wczoraj zaszczepili pacjenta, a jutro już są wyniki, jak po pół roku od szczepienia zachowuje się organizm i jak szczepionka wpływa na giełdę np.

Propaganda jest gorsza od tej hitlerowskiej. O dziwo gawiedź się nieustannie łapie na te same numery, mając dostęp do wszelkich informacji, nie potrafi wyciągać wniosków. Bo w gazecie napisali, bo w telewizorze mówili, bo internet wrze – jakie to wszystko jest prymitywne! Taką masą bardzo łatwo się zarządza. Jeszcze sprytnie uwikłać Jezuska, Maryjkę i inne postaci – gotowy przepis na sukces. Mam gdzieś grzmiących z ambon i straszących mnie Sądem Ostatecznym, bogami – jednocześnie wpierającym mi swoje grzechy. Mam gdzieś umoralniających mnie z ekranu ‘mędrców’, światowe sławy, teraz amerykańskich naukowców i inne enigmatyczne twory. Wali mnie, bardzo zdrowy wafel ukręcony z trocin -Pani Ani, czy tam Pani Ewy, który każą mi jeść wmawiając jakie to kurwa zdrowe! Nie będzie mnie pouczać baba po filologii włoskiej, o cierpieniu zwierząt, mając skórkowe butki i skórzaną torebusię pod pachą!

 Nie będzie mi mówił głąb bez matury – pusty pustak – o co chodzi ze szczepieniami, albo z pandemią, tylko dlatego, że wyje przed kamerą, albo jest znana z tego, że jest znana. Nie będzie moim idolem plasticzana dmuchana lala, lub wyrzeźbiony chłoptaś, w których już dawno nie ma ich samych. Nie będzie mi oszołom mówił, że mam se ubrać różowe dzwony – bo to kurwa wiosenny trYnd jest. Tak samo, nie jest moim autorytetem kucharka, szansonistka, kuglarz, wieszak łażący po wybiegach w szmacie, albo była burdelmama, co to robi za gwiazdę. Wkurwiaja mnie te wszystkie modne obecnie ruchy (oczywiście jestem bardzo przeciw takim zachowaniom wobec innych) jak mee too i inne sposoby wykorzystania, pod którymi falowo podpisują się osoby z pierwszych stron gazet, bo tak modnie, tak trzeba, tak można zaistnieć. Na nowo się pokazać, odświeżyć swoja osobę, żeby znów mówiono. (bardzo dobrze, że pedofili i innych damskich bokserów wpierdalają za kratki). Polityka… temat rzeka, autorytetów tam także nie znajduję, albowiem ja nie mam żadnych autorytetów. Ani w sferze religii, ani w polityce, ani w kraju, ani za granicą, ani wcześniej, ani w chwili obecnej – wszystko to jedno wielki gówno, oprócz moczu – ofkors. No może kilku wielkich naukowców, których nazwiska zachowam dla siebie, ale to bardziej podziw dla odkryć i wiedzy, niż autorytet)

.

Ludzie podnosili się z większych upadków, po dużo większych tragediach. A że inaczej? Świat nieustannie się zmienia, to żywy twór, codziennie jest inaczej niż wczoraj, nic nie stoi w miejscu i nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki (pojechałem sentencją). Człowiek, życie, przyroda,  planeta – zawsze się odrodzi! Nie dziś, to jutro, nie taka to inna, nie tutaj, to tam.

Nie będę się niczym przejmował, umrę zdrowszy bez tego całego stresu.

Głupich ludzi nie żal.

FARMACEUTA ROKU

No nie mogę…

Teorie spiskowe i pierdolenie ludzi na temat koronawirusa mnie zesłabia. Za każdym razem, czy to był HIV, czy EBOLA, czy inny SARS – wietrzono teorie spiskowe, że wyhodowali i wypuścili. Teraz też, słyszałem nawet taką paradoksalną teorię, że Chińczycy wymyślili wirusa, żeby powybijał starych ludzi (myślę, że byli w spisku – ci Chińczycy- z polskim ZUS-em). E jest to wielki spisek gospodarczo-ekonomiczny. Tak, ekonomia i gospodarka, były skurwysyńsko silne, az tak dużo kasy było i tyle dobra, że musieli wypuścić koronawirusa, żeby tego trochę zeżarł, bo byśmy się posrali i urzygali z nadmiaru.

Odmienną grupę stanowią lekkoduchy i bagatelizujący – no przecież nic się nie dzieje takiego, przesada itp. Po to pozamykali szkoły, żeby gnoje teraz łaziorowali po ulicach!? Po to wymyślili home offic, żeby korzystając z okazji latali se na wycieczki, na narty za granicę, albo nawet w góry. Życzę tym wszystkim, żeby wyzdychali, żeby ich dopadł ten zmyślony wirus, który przecież nic nie robi nikomu i jest sztucznie rozdmuchiwany przez rząd.

Włosi – naród lekkoduchów, latali se po knajpach, jeździli po Europie, łazili wszędzie mając w dupie ostrzeżenia. Teraz lament, płacz, że sami umierają, że nikt im nie pomaga – a zdychajcie! Pierdolone głąby! To samo zaczyna się już w Hiszpanii, i na wyspach i w wielu innych miejscach. U Putina tylko nie ma  – bo jakże by to było, żeby był i u Kim Dzong Una nie ma, no bo ojciec narodu by nie dopuścił do tego!

Kolejną grupa prymitywnych głąbów jest KK – jako instytucja i współnota. Jezusek i Maryja każdego jednego uratujo od zarazy-  najprendzy w kościele. Ino na tacę dajta. BEZ DŁUŻSZEGO KOMENTARZA!

Artyści… To dopiero mendy! Odpoczywają po całym świecie i teraz płacz, bo oni nie mają jak wrócić do domu… Po chujaś tam pojechał!? Albo – trzeba im dopłacić, bo to jedyne źródło dochodu – teatr czy inne. Zgadzam się, ale ile dochodu ma kelnerka w knajpie gdzie zapierdala po 12 godzin? I nie ma innych źródeł dochodu. Takich profesji sa tysiące! No ale teraz Maryla R to chyba się w płaczu nie utuli, bo z czego te posiadłości utrzyma, artystka?

O innych dupywystawiających…”gwaizdach’ i gówno wartych celebrytach – wspominał nie będę, bo szkoda mojego czasu.

Wszyscy mają pretensje do rządu, do lekarzy, ale nie do siebie! Jak jest informacja, siedzieć na dupie w domu, to nie siedzą tylko się walają po kraju i Europie. Potem wraca i pretensja, że czarter drogi – UWAŻAM, ŻE ZA TANI! Pojechałeś, chcesz wrócić to płać, a jak nie, to rozbijaj namiot i siedź na granicy!

A powinni ich zostawić tam, niech poznają co to jest ubezpieczenie zdrowotne na obczyźnie.

Współczuję lekarzom, pielęgniarkom, służbom medycznym. Współczuję chorym.

Na pandemię NIE DA SIĘ PRZYGOTOWAĆ W 100%!

Jeżeli ktoś uważa, że to nic, nie ma zamiaru przestrzegać zaleceń państwa, gdy kraj – BA, gdy świat jest w kryzysie, to niech wypierdala prosto na szpital i zgłosi się jako wolontariusz do pomocy w placówkach medycznych, a nie pierdoli mi, że to nic, że spisek itp.

Nie żal mi głupich ludzi – nie żal. Niedawno były wichury, które pustoszyły Europe i wiały do nas, co rusz przychodziły smesy z alertem o porywach wiatru, co rusz ostrzegano, żeby nie wychodzić, tylko siedzieć w domach, że wiatr do 200 m/s, że samoistne lawiny itp.

Ale nie! Panie z Warszawy przyjechały na narty, to poszły głąby na narty i już po nich

Głupich ludzi nie żal.

 

Za stary!

9381728q0r

Muza

Powiem Wam, że za stary jestem na to wszystko, które się dzieje dookoła… Po prostu jestem ZA STARY! Nigdy nie sądziłem, że nadejdzie taki czas, kiedy wziąłbym kałacha w ręce i strzelał na oślep – po wszystkim.

Gwiazdy i celebryci – Zagra sztucznie takie coś w jakimś debilnym serialu i już GWIAZDA. Przywlecze się na otwarcie jakiegoś kuErwa sklepu, nażre się, dostanie kasę i stanie ‘na ściance’ z otwartą gębą i myśli, że każdemu staje – CELEBRYTA. Ani to piękne, ani mądre, ani utalentowane. No ale czego można wymagać od dzisiejszej gwiazdy albo celebrytki więcej, niż ekshibicjonizmu na Instagramie i kupczeniu własną osobą? Ale społeczeństwo też takie, któremu wystarczy że kawałek cycka pokaże, albo majty za 20 tysi wdzieje i gołą dupą świeci. Potem się rozpisują i pokazują, jak to odpoczywa na hałajach, po ciężkiej pracy…

Sportowcy – tłuki chodzące w przerażającej większości. Kopnie piłkę, albo i nie zdoła kopnąć, odbije paletką, albo nie zdąży odbić i wszyscy srają w gacie, jaki wielki, jaką ma seksowną żonę i jak pokazuje dziecko – z dupy strony i jakie jest kurwa piękne i jak jeździ wózkiem droższym niż moje auto.

Jutuberzy, blogerzy i influencerzy – chuj wi kto co skąd się wziął – ale GWIAZDA! Głupie, puste, nadęte, cwane i bez żadnych oporów.

I wiele, wiele innych znanych z tego że znani, zarabiających na głupocie oglądających i lajkujących, Znak czasów? Nowy wymiar wartości? Nie wiem dokąd świat ten zmierza, myślę, że ku upadkowi, tak jeszcze się kula z rozpędu jak kłoda puszczona z górki… Tak, jestem stary, bo nie kumam, że jeden w coś gra, widać go w okienku w kamerce jak se gra, klnie, wyzywa – a setki głąbów patrzy i podziwia jak tamten se gra…A jemu kasa leci. Nosz kurwa za stary jestem!

Nie, nie będę kończył, po chuja mam się nakręcać i tak świata nie zmienię.

 

No to po banieczce?

07_podborka_12

Na wstępie bazgrania po wirtualnym zeszycie, pragnę nadmienić, że nie jestem uzależniony, nie jestem z rodziny współuzależnionej, ani żadne takie krzywe dzieciństwa itp. Jestem z normalnego domu, gdzie panował lekki reżim, obowiązek i zdroworozsądkowe zasady. Mam znajomych, odwiecznych ochlajmordów, którzy są rasowymi alkoholikami. Do takich zaliczam osoby, którym wódka odebrała wszystko, a może lepiej określić to, że stracili przez wódkę WSZYSTKO – i stało się to NA WŁASNE ŻYCZENIE. Zapytacie co stracili? Czas, rodzinę (dzieci, partnera, matkę ojca siostrę brata wujka kuzyna), pracę – każdą jaką im załatwiali ci, którzy po kolei chcieli im pomóc, dom (w szerokim tego słowa znaczeniu) i zdrowie, ofkors. To ostatnie jest stratą wtórną o którą usilnie „walczyli” przez lata chlania na umór.

Jeśli ktoś mówi mi, że alkoholizm to choroba – budzi we mnie demona i wydaje się kretonem patrzącym na świat z pół zamkniętymi oczyma (żeby widzieć co chce, co mu odpowiada i z czym żyje mu się lepiej). Jeżeli komuś wydaje się, że można takiemu pomóc (uogólniam myśląc o większości przypadków), jest w ogromnym błędzie. Uwielbiam wprost słuchać wypowiedzi z całego serca współczujących tym biednym ‘chorym’ na alkoholizm … no właśnie, jak ich nazwać, bo jakoś słowo człowiek, nie przechodzi mi przez gardło. Te frazesy, te szczere opłakiwania losu biednych alkoholików, to pierdolenie o istocie alkoholizmu i człowieku na rozdrożu, który cierpi. Być może. Powiedzieć wam, co czuje i o czym myśli alkoholik?

Czy kiedykolwiek w życiu byliście głodni, albo spragnieni na jakiejś pustyni, bez jedzenia i picia cały dzień, gdy praży słońce a w ustach sucho, a w żołądku pętla zaciskająca się? W takiej sytuacji myśli się, że to już się skończyło, dopaść jakąś studnię, dowlec się do czegoś co można zjeść i zaspokoić dręczące pragnienia. Nie myślisz wtedy, co powie rodzina, że tak łapczywie żłopiesz tę wodę itp. Tak samo alkoholik, gdy przebudzi się i nieco przetrzeźwieje, tak, żeby odczuwać pragnienie (zazwyczaj taki nie trzeźwieje nigdy), myśli tylko o jednym – zaspokoić pragnienie, co znaczy: jak najszybciej i za wszelką cenę się nachlać (byle co byle gdzie byle szybko!). Zdaję sobie sprawę, że rzeczywistość przeraża, a świat w upojeniu jest tak daleko, że nie może takiego dotknąć i że wtedy pije perfumy (żeby z ryja nie capiło), krople waleriana (na nerwy zapewne), denaturat, kryształ i takie tam (dla dezynfekcji), co pod ręką.

Wiem, wiem, amerykańscy naukowcy dowiedli, że alkoholizm jest chorobą, nadali jej numer statystyczny i stało się. Od dawna różni ludzie, próbują mnie paść banialukami, powołując się na różne autorytety. Dawniej, rolę takiego autorytetu pełnił Związek Radziecki, dziś są to Stany Zjednoczone Ameryki. Jak to dobrze, że wszystkiego uczą nas obce, jak to cudownie, że zwalniają nas z myślenia bo wszystko na tacy, i jakie to szczęście, że otwieramy dzioby i łykamy tę papę jak gĄś na Wielkanoc. Tak samo wynaleziono inne jednostki chorobowe, jak np. dysgrafia, dysleksja, dysortografia. Dawniej to był po prostu głąb nieuk i śmierdzący leń patentowany! Każdy kto ukończył podstawówkę musiał umieć czytać, liczyć w obrębie dziesięciu i pisać! Jak nie posiadł tych umiejętności, nie skończył szkoły! Teraz przed maturą rodzice prześcigają się, by pociecha mogła pomachać komisji odpowiednim papierkiem stwierdzającym schorzenie i walić byki, zdając przy tym maturę. O ZGROZO!

Uwielbiam też, gdy zbierze się grono wspaniałych ludzi, którzy każdego chcą uzdrowić, każdemu pomóc, wszystkich rozumieją i mówią co kto powinien… A weź że do siebie alkoholika obrzyganego, usranego, ujszczanego zapitego, umyj, daj jeść, porozmawiaj, daj pracę, pomóż, odwiedź od chlania, a nie pierdol, jak to są chorzy i biedni i potrzebujący wsparcia. Weź kurwa wpłać datek na dom opieki dla ludzi starszych, na schronisko dla zwierząt, przygarnij bezpańskie zwierzę do domu, weź rodzinę islamskich emigrantów, a nie wklejaj na fejsa poranionych fotek z poczuciem że pomagasz – niby jak i niby komu!? Takie to chrześcijańskie, taki dobry uczynek, tak się lepiej poczułeś, bo udostępniłeś u siebie artykuł z prośbą o pomoc dla chorego dziecka. Co zrobiłeś? GÓWNO! Siadłeś w ciepłym fotelu i kliknąłeś na ‘udostępnji’ – normalnie bohater! Ale jaka duma rozpiera, że zrobiłeś COŚ, że pomogłeś…

Uświadamiać… Uświadamiać to można przedszkolaka, a nie dorosłego człowieka o ukształtowanej świadomości, mentalności i z zasobem wiedzy. Wiem, że ten zasób, to w wielu przypadkach:’ dałeś panie, coś tam mioł, wzionem panie, com tam chcioł’. Ochlaptus jest chory, biedny, dostanie w pracy zwolnienie lekarskie na czas leczenia, kiedy to za moje i innych podatników pieniądze, siedzi miesiąc np. w Kobierzynie i leczy rany. Ma za darmo wikt i opierunek, fachową pomoc terapeutyczna i korzysta ze wszystkiego, co mu udostępnią. Znam przypadki, kiedy ktoś ciężko fizycznie pracował całe lata, siadł mu kręgosłup i… i nie dostał zdolności do pracy i powiedziano mu, że nie ma pracy z takimi ograniczeniami! W tej samej firmie znam przypadki leczenia uzależnień i ‘dawania szansy’ po leczeniu ochlajmordzie!

Choroba, to jest rak, cukrzyca, mukowiscydoza, grypa, depresja, żółtaczka… i wiele wiele innych schorzeń, jakie występują u człowieka  zupełnie niezależnie od jego woli, postępowania i chcenia. Jeżeli natomiast ktoś, na własne życzenie chla, ćpa, pali, naraża zdrowie i życie bez potrzeby – to jego wybór i ja litości ani współczucia dla takiego nie mam.

Chcecie, proszę bardzo, leczcie, pomagajcie dajcie szansę, pozwólcie sobie ubliżać, niszczyć rodzinę, bić dzieci… Zresztą, co ja będę się rozpisywał.

Ocalić od zapomnienia?

 

 

Kortez

Zapomniałem o wszystkim. Że jestem, że żyję, że oddycham, że jest wiosna, a ja się starzeję, że sam jestem i już tak zostanie, że praca doprowadza mnie często do rozpaczy, że życie jest bez sensu, że świat, a w zasadzie ludzie są obrzydliwi i wstrętni – dlatego ich nienawidzę! Zapomniałem, że nie ma bogów, ani ostatecznych sądów i rozliczeń. Zapomniałem, że dobro nie wraca, a zło ma się doskonale! Zapomniałem, że wszędobylska głupota zesłabia każde moje działanie, dusząc iskrę nadziei. Zapomniałem, że każdy krzyk można stłumić, że każde światło można zgasić, że każdy kolor poszarzeć, a uśmiech… Uśmiech można se w dupę wetknąć!

 

SNP i nic więcej.

<p style="text-align: …

muza

 

Musiałem nie zamknąć na noc drzwi do domu, niechcący i nieświadomie, bo wkradły się do mojego życia rzeczy złe, niepożądane. Nie wiem kiedy to miało miejsce, pewnie jak wszystko, w tzw. międzyczasie. W interwale pomiędzy jawą a snem, pod osłoną nocy. Stres, Niepokój, Pech.

Stres usiadł na mnie ciężko i przylgnął od razu, a teraz jest nierozerwalny. Wszędzie razem ze mną. W nocy spać nie daje, budzi chrapaniem, pomrukami, sapie, ściska za gardło. W pracy doprowadza krew do wrzenia, rodzi wkurwy i szczuje nimi wszystko i wszystkich, nie pozwala myśleć, spina i dezorientuje. W domu udaje, że go nie ma, że odpuszcza, że topi się w puszce piwa, a tak naprawdę siły odbiera i tłamsi oddech.

Niepokój wpełzł cichcem na poddasze i straszy w ciemności i sączy się jadem za dnia, przez sufity jak woda przelewająca się z wanny. Zatruwa każdą chwilę, nie daje się poznać ani okiełznać, chowa się za zasłoną niewiadomego. Czasem gromadzi się wokół lampy jak wielki balon, który zaraz pęknie i rozleje wokół całe swoje zło, jak jakaś puszka Pandory. Zaraz, za chwilę, za moment rozleci się i spadnie na głowę i podtopi – nie wiadomo kiedy czym i dlaczego.

Pech wpadł jak piorun kulisty i truchtał bezczelnie po moich ścieżkach jak jakiś pierdolnięty mój satelita osobisty. Gdzie nie spojrzałem, tam on już stał i śmiał się szyderczo. Biegł za mną do pracy, wyprzedzał, machał z boku i kiedy tylko była okazja, wykładał się jak długi pod moimi nogami, popychał złośliwie w błoto, czynił wszystko nieznośnym. Wykorzystał każdy moment mojej nieuwagi i prawem Murphiego nieoczekiwanie splatał okoliczności tak, że zdarzało się to, co mogło się zdarzyć, choć nie powinno było.

 

Panowie, dość tego! Wypierdalać! Czas odczynić uroki i wykonać magiczne rytuały…

 

Dziś jako i wczoraj, a może jutro.

<p style="text-align: …

muza

Uwiódłszy kilka zmysłów na pożytek i życzenie własne, udałem się w krainę wyobrażeń i niedorzecznych splotów okoliczności. Patrzyły tam na mnie oczy równie zdziczałe jak moje, a niektóre przeszywały mnie wzrokiem. Szedłem nie oglądając się za siebie do samego końca, który jakoś nie chciał nastąpić i zapierał się kończynami marzeń w progu – sam nie wiem jeszcze czego. Nie bałem się nikogo i niczego, choć świadomość i wszystkie jej warstwy darły się z głębi duszy: to nie dla ciebie, uciekaj, nie idź tam, zawróć! No jakże zawrócić można ze ścieżki żywota swego? Jakże żywot mój moim i dla mnie być nie może? Gdzie mam uciekać, dokąd się udać jeśli nie przed siebie do końca swego? Przystanąłem na chwilę, jabłoń rosła, jak drzewo poznania dobra i zła, obok studnia, jakby wszechwiedzy… Jeśli kiedyś przyjdzie mi Ziemię – Dom Mój – opuścić w popłochu i nieodwracalnie? A jeżeli ktoś mnie wygna stąd pod pozorem byle jakim, bez powrotu możliwości? A jak każe mi zniknąć i w proch się obrócić z któregom ponoć powstał?! NIE! Ja nie z prochu, ja narodziłem się ze światła. Kto światłu świecić zabroni i zakamarki duszy rozjaśniać, albo mrok rozświetlać? Oślepię każdego kto mi na drodze stanie.

Niczego od nikogo.

<p style="text-align: …

muza

 

Gdyby kiedykolwiek (za chwilę, za rok, za lat 20, 100), ktokolwiek (bożek, guru, człowiek, kosmita) chciał dać mi drugą (kolejną?) szansę na istnienie w ziemskiej realności i gdybym wiedział to, co wiem dziś powiedziałbym – NIE ! Gdybym jeszcze kolejny raz musiał się z tym wszystkim zmierzyć i dar ów (jakości wątpliwej) – życie przyjąć – wszystko wyglądałoby inaczej.

Żadnych miłości spełnionych czy nie, żadnych robaczywych uczuć, czczych deklaracji, obiecanek,  oczekiwań czy wystrzyżeń. Wysokich i niskich uniesień nie chciałbym.

Żadnych bab, ani pięknych, ani mądrych ani, dobrych, ani złych – na trzy chuje w bok ode mnie diabelskie kurwa nasienie! Won!

Żadnych moich pomiotów! Zero dzieci, ani synów, ani córek – NIC! Żadnych krwiopijców, o których do końca życia martwić się musisz i zabiegać nie dostając w zamian NIC, a przysłowiową szklankę wody i tak poda ci jakaś opłacona sowicie obca baba!

Byłbym – gdybym być musiał – sam samemu panem! I tak człowiek sam jest ze swoimi problemami i nikt mu nie ulży ani nie pomoże. A jeśli już cud taki się zdarzy (w co wątpię), że ktoś rękę podać ci zechce, to jak już cię z bagna wywlecze (barkowy staw ci wyrywając z korzeniami), zapłaty będzie oczekiwał i wdzięczności do ostatniego twego tchnienia.

Wiem, nic za darmo i bezinteresownie w tym życiu nie ma, za wszystko trzeba sowicie zapłacić.

Wolę dostać rachunek za przysługę na nim konkretna cena, niż tzw. długi wdzięczności i okazy łaski.

SPIERDALAĆ, NIC OD NIKOGO DARMO NIE POTRZEBUJĘ I NIE CHCĘ! Bez łaski!

Medycyna naturalna.

<p style="text-align: …

&

Jestem mężczyzną w wieku podeszłym i jak na ten okres życia przystało, nękają mnie choroby różne. Od kilku miechów znowu mam rwę barkową (kolejny raz, naprzemiennie u mnie występuje albo u góry albo u dołu). Jakoś tak od kilku dni wyjątkowo ból przybrał na sile. Nie mogę spać pomimo różnych basenów, masaży, ćwiczeń, mimo iż zjadłem już wszystko dostępne na rynku oraz smarowałem się wszystkim! Nic, słownie: NIC nie pomaga, ani nie przynosi ulgi. Przypomniało mi się, jak w dzieciństwie ojciec na korzonki przykładał sobie skórkę z królika i mówiło się, że najlepsza jest z kota. Nie mieliśmy skórki z kota. Cierpiąc tak w milczeniu, próbowałem wymyśleć jakiś sposób by pozbyć się bólu i wpadłem na genialny pomysł! Nie mam żadnych skórek, ale przecież mam kota i w każdej chwili go sobie mogę przyłożyć! Zwlokłem się z wyrka i zwabiłem kota kawałkiem kiełbasy (on się nie lubi łasić), po czym chwyciłem dziada i próbowałem sobie przyłożyć między szyję a bark, żeby mnie gnojek mały wygrzał oraz napromieniował energią niwelującą brachialgię. Niestety mój nienawidzący czułości kocik, ugryzł mnie, podrapał i zwiał! Co za menda aspołeczna! Jaka niewdzięczność! Nosz jakbym miał sprawną rękę (czyt. niebolącą), to bym go złapał i przetrzepał skórkę! Ostatnia iskierka nadziei (na ulgę) we mnie zgasła! Odżyła jednak pomysłowość. Przypomniało mi się, że przesz mam jeszcze psa! Zawołałem dziada po imieniu, przyleciała (bo to sunia jest), ledwo wlazła na łózko (stara, tłusta jamniczka) i patrzy na mnie. Pokazuję na szyje i mówię: „noo ooooooć, tu”. Pomalutku, patrząc na mnie jak na durnia, psisko podczołgało się po kawałeczku z okolicy mych stóp w okolicę mej szyi i położyło się tam, gdzie miał magnetyzować mnie sierściuch przebrzydły – kot. Kochane stare psisko! Usnęła tak na mnie chrapiąc niemiłosiernie (syn twierdzi, że ja chrapię gorzej, bo słyszy mnie przez drzwi). Stwierdzam co następuje: czas wykąpać psa, bo capi psem! Odkryłem także, iż 1 kilogram psa, waży jakieś … 8 kilogramów kota. W sensie, że jest o tyle cięższy jak tak na człowieku leży. Musiałem w końcu zepchnąć psa z szyi, bo myślałem, że mnie udusi. Ale powiem Wam, że trochę zelżało. Nie twierdzę, że to od psiego tulenia, ale na pewno mi ono nie zaszkodziło!

Nie kumam…

<p style="text-align: …

wspomnienie

Jestem wkurwiony, wkurwiłem się niewyobrażalnie, choć od jakiegoś czasu nie zdarza mi się to zupełnie, albowiem jestem bardzo stary i nie mam siły na tego typu ekscesy. Cóż było powodem mojego wkurwa, a raczej inspiracją do napisanie tego tekstu? Powodem są obecne cele i wartości… Żenada po stokroć kurważ jego mać!

 Otwieram kredens (moi czytelnicy zapewne wiedzą co to takiego) i wyskakuje na mnie ta obleśna ‘polska barbi’. Ojezusiemaryjo! Jak można doprowadzić się na własne życzenie i za własne (mam nadzieję) pieniądze do takiego obleśnego stanu!? Babsko jest obrzydliwe i jakem stary dziad, to patykiem bym nie tknął, a gdzieś mi się rzuciło w ślepia, że ma faceta – chyba kurwa jakiegoś porąbanego gendera, a nie mężczyznę! Wybaczcie, ale nie wyobrażam sobie czegoś tak szkaradnie koszmarnego dotknąć! Powiecie, że jestem nietolerancyjny, że uprawiam hejt itp. – a dupa tam! Pierdoli mnie co kto ze sobą robi, tylko niech spierdala z daleka i nie wpycha się w MÓJ KREDENS, albo do LODÓWKI, by znienacka stamtąd wyskoczyć, powodując u mnie odruch wymiotny nie do opanowania! Niech robi co chce, ale niech się z tym nie obnosi po internetach i nie promuje się – głupia krowa! Już wolę reklamę lekarstwa na grzybicę lub widok zużytych przez błękitno krwiste podpasek…

Sprawa druga. Nic tak nie podnosi dreszczyku emocji jak świadomość, że byle jaki opasły stary pierdziel,  tzw. MYŚLIWY, może mi w każdej chwili odstrzelić jaja w moim sadzie i będzie to jeszcze moja wina, bo ślepy pomyślał, że to jakiś kurwa łoś! W sumie: po chuj żeś tam poker wlazł!? Ja się kurwa pytam, gdzie te tabuny zielonych, co topią grube baby w lecie, spychając je z piasku do morza, bo myślą, że to wieloryb wywalony na brzeg? To mnie – szaremu płatnikowi podatków, nie wolno grzyba psiego kopnąć w PARKU NARODOWYM, a taki bogaty debil, może tam deptać wszystko nagonką jak taranem, drzeć się, nawoływać pohukiwać i strzelać do wszystkiego co się rusza!? Ja się zastanawiam, gdzie są obrońcy żaby kurwa w kratkę, albo muchy czarnodupki, co to się przykuwają łańcuchami do drzew, kiedy państwo chce, kurwa kawałek autostrady wybudować!? Rodziny z bachorami i grzybiarze – siedzieć kurwa na dupach w domu i milczeć! Bo zwierzynę płoszycie! Ja tego nie rozumiem, że takie regulacje, a może lepiej nazwać rozregulacje prawne SEJMY i SENATY będą ustanawiać?! Pierdolę taką władzę, która na to pozwala!

Gdzieś kilka razy widziałem nagłówki o panience, co to se, wzorem innego sprawnego umysłowo inaczej, wytatuowała oczy na czarno i ślepnie… Wybaczcie to, co teraz napiszę: a niech debilna laska zdycha! Niech jej geny znikną z powierzchni ziemi tak jak ona! Następna szuka oszołomów jak ona sama, którzy będą podziwiać, naśladować, lajkować, wyrażać wspaniałe opinie, wynosić nad poziomy… – i niech tam kurwa wszyscy zostaną! Dość z promowaniem głupoty!- niech zginie z powierzchni tej planety (marzenie ściętej głowy, wiem, ale wolno mi marzyć), razem z jej propagatorami!

Ruchy neonazistów, uczenie się na pamięć o wszystkich wielkich III Rzeszy, podziw itp… Trzymajta mnie! Kurwa, TRZYMAJTA MNIE MOCNO! Ok, każdemu wolno wyrażać swoje ekstremalne poglądy i kultywować najbardziej odpalone schematy – mnie też. Wobec powyższego mam pomysł. Muzeum w Oświęcimiu, zamieniam na obóz dla neonazistów. Od zaraz otwieram bloki, nie ogrzewam ich, bo przesz naziści nie robili ciepełka. Do żarcia daję kawałek ugotowanego w nieosolonej wodzie karpiela, ubieram w te rozlatujące się pasiaki z okresu świetności obozu. Spanie na gołych dechach po dziesięciu jeden na drugim! Ja mogę się ubrać w czarny mundur, założyć oficerki, wziąć w rękę szpicrutę – wiecie, tak dla jaj, że niby nazistów popieram – i garbować skóry neonazistom, a niech wiedzą, jak to być po drugiej stronie. Palę tylko w jednym piecu, w tym z wysokim kominem… Jeżeli któryś z tych twardzieli neonazistów nie wytrzyma obozu szkoleniowego – to wiecie co, z historii wiecie. (czego wyznawcy współcześni tej sekty, nie nauczyli się, albowiem nie było ich wtedy w szkole na lekcji). Do współpracy zapraszam doktora Mengele.

Dość na dziś o współczesnych mądrościach ideałach i wartościach. Sami się zastanówcie, ku czemu zmierza ten świat i jaki ma w tym cel?

Z Nowym Rokiem

<img style="display: …

ćma

Ps. Tak jakoś nawet pisać mi się nie chce tutaj.

Ostatni dzień roku. Nie martwi mnie to, zdążyłem się przyzwyczaić, ze z każdym rokiem jest gorzej. Gdzieś przez te wszystkie lata, w każdym roku zostawiałem kawałek beztroskiej radości życia. Po trochu umierałem, aż dziw, że żyję jeszcze. Kolejne wiosny, lata, jesienie i zimy przewijały się na moich oczach. Lata coraz chłodniejsze, zimy coraz cieplejsze a wiosny i jesienie – coraz bardziej nijakie. I wszystko to miałkość! W czasach, kiedy wartością jest plota, komu na dywanie czerwonym wypadł cycek, kto pokazał majtki, a kto wymienił się partnerami – żyć mi przyszło. Gdzie GWIAZDĄ jest baba, która coś czyta w tv, że gwiazdorem jest facecik-gender. Gdzie dąży się, by wyglądać jak z silikonu, by być sławnym z tego, że się ćpa, chla, dupczy na oczach innych i pokazuje tyłek wszem i wobec. Gdzie wszystkie wartości nie mają znaczenia, gdzie jedyną wartością jest pieniądz, skandal i afera. Gdzie zaistnieć można tym, że szokuje się innych, choć – jak widać – trudno jest czymś już zaszokować. Czasy, kiedy nauka, intelekt, wiedza są gówno warte, a liczy się prymitywizm, bylejakość oraz to, co nie tak znowu dawno, było nawet poza marginesem społecznym.

Życzę Wam dużo szczęścia, radości życia, zdrowia (głownie psychicznego) i róbmy swoje, nie dajmy się zwieść szaleństwu.

Był pogrzeb dziś…

<p style="text-align: …

muza

urwa, i ja kiedyś miałem 20 lat! I ja kiedyś piłem, paliłem, imprezowałem, przelatywałem panienki. I ja jeździłem w góry jesienią i wiosną, wspinałem się na Skałkach, w dolince Bendkowskie, Kobylańskiej. Pływałem w Komorzu, Jezioraku i innych. Ja błądziłem w BoracKh Tucholskich, mocząc buty w porannej rosie. To ja kiedyś rzucałem się na bałtyckie fale w pełnym słońcu i przy blasku księżyca. Nikt inny, tylko właśnie ja, spędzałem sierpniowe noce w nowiu, leżąc w trawie i wypatrując spadających gwiazd. To przecież kurwa ja, obściskiwałem się po kątach ze szczupłymi laskami o długich włosach i jeszcze dłuższych nogach…

To mnie wydawało się, że zawojuję świat, że stoi on przede mną z otwartymi ramionami, że wejdę weń jak w masło i rozprawiczę go i podzielę na poddaną sobie nieskończoną ilość kawałków. To ja miałem czas na wszystko: na naukę, na wariactwa, na przyjemności i… na prawdziwe życie. Pożądałem i byłem pożądany! Kochałem i byłem kochany.

W takim razie, co do kurwy nędzy zabiło we mnie tego niepokornego ducha? Nie wiem, nie pamiętam chwili, kiedy uleciało ze mnie wszystko, całe moje młodzieńcze szaleństwo. Nie wiem, kiedy tak naprawdę odpadły mi skrzydła i każdy krok odczuwał ziemskie ciążenie. Kiedy zabrakło czasu i siły na szalone pomysły i ich realizację?

Dlaczego wszystko zrobiło się szare? Kiedy do życia wkradła się rutyna? Od kiedy głowę zaprząta tylko obowiązek i poczucie odpowiedzialności? Dojrzałem? Dorosłem? A może tylko się postarzałem?

Nie wiem, a jeśli ktoś wie, to niech nie mówi nikomu!

Gdy urlop dogorywa.

<p style="text-align: …

♠♣♥♦

Nieśmiało, aczkolwiek w zdołowanym nastroju oznajmiam, że kończy się urlop. A chuj tam z urlopem, zleci rok i będzie następny. Bo patrzcie:

Sierpnia właściwie już koniec

Wrzesień zleci

Październik przemknie złotą jesienią

Listopad, to święto zmarłych i 11 listopad (kijowo w sobotę)

Grudzień to mikołajki i święta – dużo wolnego

Styczeń to Nowy Rok, potem kilku króli – no zleci

Luty krótki, śmignie

Marzec, zaczniemy wyglądać wiosny i planować urlopy letnie

Kwiecień to Wielkanoc i jakoś ku wiośnie

Maj – i pierwszy i 3 wolne, zleci

Czerwiec krótki i już całkiem letni, długo widno

A od lipca zaczynają się urlopy!

A nie mówiłem, że zleci i znów będą urlopy?! Siedziałem se w domu i odrabiałem zaległości, jakie poczyniły się w związku z mą długotrwałą niedyspozycją fizyczną. Krótki ten urlop, tylko 2 tyg, a mam jeszcze sporo zaległego za 2016 i cały za 2017 rok. Byłem totalnie sam, tzn z psem i kotem. Znajomi się porozjeżdżali ja też nie bardzo mogłem się gdzieś ruszyć na dłużej, ze względu na posiadany inwentarz.

Jakoś z 12 na 13 sierpnia nocą miały padać deszcze meteorytów, jakieś Perseidy czy coś w tym stylu… Może i padały, może i piękne były, ale oczywiście ta noc, nad moim miastem, była jedyną pochmurną nocą od kilku tygodni… Żeby choć popadało, to nie, tylko zasłoniło niebo, a chciałem pomyśleć marzenie. Zaś się nie spełni, cholera jasna! Susza niemożliwa, deszcze omijają mój ogród, a upały rozkładają na łopatki. Jednak nie chciałbym żadnej trąby powietrznej, czy też gradu wielkości kurzych jaj.

Starzeję się, nawet nie tak straszno wracać do pracy, bo przecież wszystko co robimy, o co walczymy, do czego dążymy – to gówno naprzeciw wieczności i upływającego czasu.

Serdecznie pozdrawiam, Wasz poker u schyłku wakacji.

Ramzes i Kryzys.

<p style="text-align: …

muza

Czy Wy wiecie, że cichcem, podczas dusznej nocy czerwcowej, zrobiło się lato? Czujecie jak dusi każdego dnia niebotycznym gorącem? Jak wyciska siódme poty? Jak pachnie jaśminem, jak noce teraz krótkie? Nie zerwałem kwiatu paproci, nie widziałem, nie mam szczęścia. A nocy znowu zaczyna przybywać.

Kurwa! Kiedy to życie zleciało? Kiedy młodość umarła? Od dawna wiem, że nie będzie mnie w tym życiu tam, gdzie bardzo być chciałem. A jeśli mamy tylko jedno życie, to nie będzie mnie tam w ogóle. I teraz powinienem se z rozpaczy w łeb strzelić…

Tak cały czas myślałem o przyszłości i kurwa nie wymyśliłem NIC. Gonię ją całe życie. A Ta dziwka – Przyszłość cały czas się oddalała, a okazuje się, że ona stała w miejscu a ja krążyłem wokół. I teraz ja utkwiłem i stoję jak ten chuj na weselu, podpity, niepewny, rozbity w środku i oszołomiony Prawdą. A ta żmija Prawda, chichocze złośliwie i prześmiewczo puszcza do mnie oko. Nie odkładaj na jutro tego, co masz zrobić dziś? Kiedy kurwa na nic nie mam czasu! Co ja robię do jasnej cholery?!

Jakie to wszystko bez sensu. Te cele, te ideały, te hasła, ideologie, wiary i niewiary. Ta jebana praca u podstaw, od świtu do zmierzchu. Te szklane domy, których nie widać! Wszystko to gówno, oczywiście oprócz moczu.

A teraz idę w chuj! Nie szukajcie mnie… A, to tylko echo woła: chuj.. uj.. uj..

Zgrzytanie zębami.

<p style="text-align: …

płyta

 

I maj się zrobił, 2017 dwa tysiące siedemnasty – jak to brzmi dumnie, jak szumnie, jak z filmu SF. Jakby świat miał być o niebo lepszy, nowocześniejszy, przyzwoitszy, bardzo zmieniony i łatwy w obsłudze. Na głos, na skinienie ręki, na odczyt myśli – roboty powinny wykonywać nasze polecenia. Ba! Wszystko powinno dziać się samo, zanim o tym pomyślimy.

W sumie tak niewiele różni się świat wokół, dziś i 30 lat temu. Auta mają trochę inny kształt. Telewizory i inne sprzęty nowoczesne, wielofunkcyjne. Komputer nie zajmuje już całych pięter, a mieści się w telefonie. Technika, medycyna, nauka – wszystko poszło do przodu, ale nie aż tak, jak przewidywano w filmach o przyszłości.

Straszą coraz bardziej nową wojną, skażeniem środowiska, klęskami i kataklizmami. Wszystko niezdrowe: co jemy, co robimy, co nosimy. Za niedługo bakterie i wirusy tak zmutują, że jeśli nie wynajdziemy nowego sposobu na ich zwalczanie – zginiemy szybko i drastycznie.

Wartością nie jest dobro, mądrość, czy skromność. Wartością jest najdroższa na świecie torebka, żona jak dmuchana lala, kopanie piłki, kręcenie dupą, pokazywanie cycka, czy darcie mordy na scenie właściwie bez ubrania. Wyznacznikiem podziwu i wielkości, nie jest stan osiągniętej wiedzy, czy umysłu na wyższym poziomie, albo dokonań dla ludzkości w obronie ich życia, czy zdrowia. Wielkość człowieka określa ilość zaliczonych panien z plastiku, orgazmów na minutę, pokazanej powierzchni własnego ciała, liczba skandali, aż w końcu liczba lajków na instagranmie, czy innym gównie.

Pomimo tego wszystkiego, świat dziwnym trafem kręci się jakoś. Przyroda na siłę budzi się do życia, choć zimno, choć deszcz, niemiło. Wszystko zakwita, wybucha zielenią… A ja coraz starszy, słabszy, zniechęcony i wszystko mi jedno.

Bardzo wczesne przedwiośnie.

<img style="display: …

jakaś muzyka

Gubię frazy jak minuty z życia – bezpowrotnie. Żal mi tych wszystkich niezapisanych, nieujawnionych, nieoswojonych, co to zwiały mi cichcem z ust, czubka długopisu, rogu kartki nie wiadomo dokąd. Może tylko nie chciały stanąć w szeregu, uporządkować się tak, jak ja to widziałem. To niepojęte, jak wszystko co nosi w sobie fragment ducha – żyć chce własnym i niezależnym życiem. Już nic swojego nie mam, nawet słowo ode mnie stroni, myśl się naigrywa, a zdarzenia kpią w żywe oczy. Oddech łapać muszę, za jedzenie płacić, a gdy wypocząć zapragnę – wzrok chce być ślepy, a dusza chce ulecieć, mimo że uśpiona. Zmuszam się by mięśnie drgnęły, a nogi poniosły przed siebie. Żyję tylko siłą woli i na przekór temu, co w otchłań mnie ciągnie i w nicość. Zimno, mokro, szaro. Jakbym już w grobie siedział po uszy, przynajmniej w dole nie wieje, a ta światłość wiekuista marna jakaś, przyćmiona.

Heroina?

 

<img …

 

vop vop heroina

I złączył mnie boleśnie styczeń mrozem z kolejnym rokiem życia (jak dziecko, które w mroźny dzień jęzorem dotknęło metalowego słupka huśtawki i tak zostało), owinął w nocy długim płaszczem (jak całunem śmierć oplata, żeby odgrodzić od światła i dźwięku dusząc ciszą i ciemnością), zadławił w mieście smogiem poranka dopiero o świcie (kiedy oczy otwierasz i słuchasz porannych wiadomości przy pierwszej kawie). Początek roku dla świata, kolejny rok dla mnie samego. Dzień już tyle chwil dłuższy od najkrótszego dnia roku ubiegłego i w ogóle. To samo cyklicznie powtarza się w określonych odstępach czasu. Co za nuda, co za monotonia, co za niemożliwie uciskający schemat. Raz na czas jakiś kataklizm – też cyklicznie, tylko nie znamy dokładnej daty. Po co się tak podniecać czymkolwiek? Nie lepiej usiąść w kątku pod daszkiem, niewidocznym dla nikogo i przeczekać obserwując bieg wydarzeń, beznamiętnie. A po wszystkim wstać, otrzepać pył i odejść, przed siebie w kolejną pustkę i nie oglądać się za siebie nigdy.

„Jestem za a nawet przeciw”

<img style="display: …

Vladimir McCrary

Tak sobie myślę, kto jest prawdziwszy, ten, który wyrazi głośno swój niepochlebny pogląd na jakiś drażliwy temat, może to być aborcja, czy uchodźcy, czy religia. Czy ten, kto broni takich poglądów śmiesznymi metodami. Bo weźmy na przykład taki przypadek: bardzo lubię zwierzęta, no to dokarmiam ptaki zimą, kupuję zwierzakom ze schroniska żarcie, lub daję stare koce jeśli tylko jest zbiórka – robię cokolwiek, coś, co mieści się w granicach moich możliwości. Nie bębnię jednak wszędzie o tym, jak to wywiesiłem skórkę od słoniny dla sikorek. Są tez innego typu pomagacze zwierzętom, otóż publikują gdzie się da, drastyczne foty skatowanych zwierząt, poprzez ‘udostępnij’. To nie jest metoda na pomoc zwierzętom, to nie pomaga tym biednym braciom mniejszym, tylko sprawia, że ludzie wrażliwi, którzy nigdy takich rzeczy by nie zrobili – ‘chorują’. Taka akcja nie powstrzyma też kutasa, który takie rzeczy robi. Podobnie z uchodźcami, jesteś za przyjmowaniem i pomaganiem uchodźcom, bo to w końcu ludzie, kobiety z dziećmi – pomagaj. Weź rodzinę do siebie, wpłać pieniądze, pewnie są gdzieś jakieś fundusze dla uchodźców, daj ciuchy, jedzenie, zatrudnij u siebie w firmie, a nie pierdol o tym np. na fejsie przez ‘udostępnij’ jakiś artykuł o uchodźcach i nie czuj się lepszy POPIERAJĄC. Podobnie jak z wyborami, nie poszedłeś zagłosować, to wygrał PIS i nie pierdol jaki zły, tylko zbieraj siły i na następne wybory idź! Tylko czyny się liczą, nie pierdolenie i pokazywanie siebie miłosiernym samarytaninem, chrześcijaninem, katolikiem – dobrym takim, że aż się rzygać chce. Oczywiście siedząc w wygodnym fotelu, przed swoim wypasionym lapkiem, w cieplutkim, elegancko urządzonym gabinecie, popijając drogiego drinka.

To prawda.

<img style="display: …

Ω

Jem zwierzęta… Ryby, ptaki, świnie, krowy, króliki i takie tam, z mięsa. Lubię jeść mięso. Jem też warzywa, owoce i różne inne rośliny. Nie wstydzę się tego, co jem. Nie sądzę, że zjadłbym jakieś zwierzę, które sam wykarmiłem. Nie mogę być hodowcą, mogę tylko być konsumentem. Nie sądzę, żebym zabił żywe zwierzę, w celu zjedzenia go. Zabijałem tylko owady (mole, muchy i inne insekty). Mogę oprawić każde zwierzę, oskórować, wypruć z niego flaki – pod warunkiem, że będzie już ukatrupione. Sądzę, że zabiłbym człowieka, który chciałby skrzywdzić kogoś z moich bliskich. Nie wahałbym się. Można powiedzieć, że oprawiałem ludzi. Nie, nie w ramki, a na zajęciach z anatomii w prosektorium. Można to ująć inaczej, że pracowałem na preparacie (prowadzący zajęcia mawiał, że PREPARATY są bezpieczne, gdyby ktoś obawiał się, jeśli ma chorego, lub dziecko w domu). Widziałem dużo zwłok i kawałki ludzkich ciał – tak, wyglądały jak zbezczeszczone, sprofanowane. W prosektorium majestat śmierci umiera. Jakoś rozwiewa się w oparach formaliny.  

Jestem wrażliwym człowiekiem, boleję nad cudzym nieszczęściem, boli mnie krzywda ludzi i zwierząt. Nienawidzę chamstwa, buty, blichtru. Nie godzę się z okrucieństwem, psychopatycznym zachowaniem, mordem. Nie mogę patrzeć na prymitywizm, obłudę, zakłamanie, głupotę. I kurwa nie pozwolę wciskać sobie żadnych kitów, ani narzucać obcych mi poglądów. Chcesz mnie nadal znać?

Przed świtem.

<img style="display: …

Φ

Obudziłem się jak zwykle przed świtem – o tej porze roku to bardzo wcześnie. Ciemno, wydawał się środek nocy. Targało mną poczucie jakiegoś żalu, jakiegoś niespełnienia. I oto nad ciałem swym duszą własną wiszę JA – dwoisty w swej naturze. Cisza dookoła i ciemność – a ja widzę. Widzę jak miotam się od urodzenia, jak szarpię sam ze sobą, jak nikogo nie słucham. Odrywam od siebie autorytety jak zbędną i niechcianą obcą skórę – odrzucam byle dalej ode mnie. Obnażonym oglądam siebie, bez tej cudzej skóry. Jak na dłoni widnieją wszystkie moje moce i słabości. Jest ich tyle samo, mieszają się ze sobą, jedna moc, przechodzi w słabość, a ta zaś w kolejną moc. Jakbym gotował się w pierwotnym garze zalet i wad ludzkich, ich wartości, lęków i głęboko skrywanych namiętności – czasem chorych. Czas wtedy, nad ranem, w ogóle nie istniał, a po jego niebycie, nie wiedziałem już co dobrem, a co złem mam rozumieć. Nie było barw, a jakbym je widział dokładnie, jak to we śnie bywa, że coś jest a wcale tego nie ma. Nigdy tak naprawdę mnie nie było – dociera to w końcu – w tym tylko ciele i na tym tylko świecie. Rozumiem przestrzeń więcej niż trzy wymiary! Więcej niż czwarty wymiar – oś czasu! Rozumiem wszystko, bo wszystko nie ma już takiego znaczenia. Już wiem czym jestem ja jako ciało i wiem kim jestem ja jako dusza. Wzrok odzyskuję powoli, jak i inne zmysły.

Przepis na sławę i karierę.

<img style="display: …

muzyczka

 

Tak sobie pomyślałem… Może stać się sławnym, zrobić oszałamiającą karierę, albo coś w tym stylu. Potrzeba tak niewiele…

1.    Zrobić se jakiegoś instagrama, czy tam twittera

2.    Cyknąć se kawałek dupy na tle czegoś tam, nieistotne

3.    Wstawić taką fotkę na rzeczonego instagrama, albo innego twittera

4.    Czekać aż będą lajkować.

To Tyle, tylko tyle teraz wystarczy. Nie potrzeba być ani pięknym, ani zgrabnym, ani bogatym, ani utalentowanym, a na pewno nie trzeba być mądrym. Wystarczy mieć jakąś kretyńską stronkę, internet i telefon. Byłbym zapomniał, jeszcze trzeba być pozbawionym samokrytycyzmu i mieć wysokie mniemanie o sobie.

Abortus provocatus.

<img …

6f2083d67d18483cf91bbfed07bc4ed1

muza

Jak dla mnie, to temat w zasadzie nierozwiązywalny w demokratycznym społeczeństwie. Czyż można karać za to, że ktoś pragnie sam o sobie decydować? Powiedzą niektórzy, że to zabójstwo i zechcą wtrącać do więzień kobiety. Jako mężczyzna pytam: DLACZEGO TYLKO KOBIETY? A gdzie są ci, którzy (oprócz kobiety) brali udział w najprawdopodobniej jakże grzesznym, akcie tworzenia podmiotowego płodu? O tym jakoś nikt nie mówi. A gdzie jest cała lista wszelkich okoliczności zarówno medycznych jak i socjologicznych, jakie mogą towarzyszyć temu ‘zbrodniczemu’ aktowi? A którzy by się tym przejmował… W tematach zastępczych, jakim niewątpliwie jest prawo – lub jego brak – do aborcji, problem jest lizany jedynie powierzchownie i stronniczo. No bo dlaczego to o tym, czy kobieta usunie dziecko, czy nie, ma decydować jakiś bezdzietny, stary dziad, albo moherowe babsko, czy jakiś sekciarz z niezdrowo rozpalonymi oczyma?

Problemu nie wolno rozstrzygać na tle religijnym, bo przecież nie wszyscy jesteśmy wierzący w panujący nam i wszechobecny kościół święty. Chyba powinienem napisać z dużej litery, bo pewnie obrażam czyjeś religijne uczucia. Ale co mnie, godnego śmierci ateistę obchodzą uczucia religijne innych? Czy kogoś obchodzą moje uczucia zniesmaczenia i wkurwu od wszędobylskiej, wciskającej się we mnie mimochodem ale siłą- religii? – NIE, NIKOGO NIE OBCHODZA MOJE UCZUCIA ANI JA, BO NIE SĄ PRZEWODNIĄ SIŁĄ NARODU, A JA JESTEM W OGÓLE BEZNADZIEJNY I MAM DIABŁA W AVATARZE. Nie wolno wysuwać argumentów religijnych, albowiem powiadam Wam, że nie każden w tym kraju wierzy. Ten, który nie wierzy zaczyna myśleć (bo wierzący tylko klepie i powtarza po guru). Skoro bóg (jakikolwiek), podobno nas stworzył na swe podobieństwo, ale dał nam wolną wolę i podobno nie ingeruje w życie, tylko na końcu jakimś tam, kiedy przed nim się staje, będzie nas sądził i rozliczał (co samo w sobie wydaje się trochę … niesprawiedliwe), jakim że prawem niektórzy wyznawcy swojego boga śmią nakazywać kobiecie co ma robić, zarządzać jej dupą i karać za dokonywane wybory? Powiecie zaś, że morderstwo… A weźcie się wy odpierdolcie z nomenklaturą! Ścigajcie se prawdziwych psychopatycznych morderców, dewiantów, zdemoralizowanych bandziorów, mafiozów i innych, a od kobiet wara! Wiem, że tego nie zrobicie, bo to za trudne!

Kolejny problem wokół aborcyjny, którego zdecydowanie odrzucają przeciwnicy aborcji to domy dziecka, rodziny patologiczne, hospicja, bieda, przemoc, itp., itd., etc. No ale przecież moher powie: bóg dał dziecko, da i na dziecko, przecież jest 500+, będziemy mieli z czego żyć. Napisze się gorący apel, ludzie dadzą pieniądze. Jak zawsze gra się na instynktach, tych najdelikatniejszych, potrąca czułe struny, wzbudza litość I LICZY KASĘ! Gdzie pensje dla matek, które wychowują ciężko upośledzone dzieci, koło których trzeba chodzić 24 godziny na dobę?! Ile wynosi zasiłek opiekuńczy? Ile zarobi przeciętny ojciec dziecka? Ale to przecież jest rozmydlanie tematu i nie o to chodzi przeciwnikom aborcji… Im chodzi o to, żeby czatować, upolować i wsadzić babę do więźnia, albo pozwolić, żeby zdechła przy porodzie, choćby pozostałe jej dzieci miały żyć bez matki! To jest kurwa logika dobrego katolika!

Nie, kończę tę pisaninę bo się wkurwię, a nie wolno mi się wkurwiać! I koniec z tematami zastępczymi jak aborcja i wykopywanie smoleńskich trupów i inne takie nikomu niepotrzebne zamieszania.

Acha, popieram też eutanazję. I naprawdę, nie chce mi się z nikim gadać o tym wszystkim, bo są dużo bardziej poważne problemy w kraju. To co ująłem w ten nieudolny szkic, to moje zdanie i nikt nie sprawi, żebym go zmienił.

Memu czasowi.

<p style="text-align: …

♦♥♣♠

I jesień i wrzesień i koniec i powoli czas mnie przytłacza. Pędzi jak szalony nie wiadomo dokąd i jak długo jeszcze… Mój czas, najeżony, z pianą na ustach, jak wściekły, miota się pomiędzy godzinami. Rzuca błyskawice spod powiek. Mój czas, taki stary a taki niezdarty! Kiedyż wreszcie przycupnie, nogę zwichnie, poleży, pomyśli, obejrzy się za siebie? Chyba nigdy – czym starszy, tym szybszy, wyćwiczony, wyżyłowany, odporny na wszystko. Memu czasowi jest już wszystko jedno, kto obok, kto za, kto wychodzi naprzeciw. Ktoś przegrał, ktoś się spóźnił, ktoś się nie wpasował. Ktoś płakał, ktoś strzelał a ktoś chciał całować. Inną drogą, innym razem o innej godzinie, gdy myśli ziębiły do szpiku kości, gdy pustka rozdzierała wnętrze – było inaczej ze mną, ale czas mój nie zwolnił nawet na chwilę, tylko ja – montażysta – odtwarzałem siebie w zwolnionym tempie. I nie pogubiłem się, nie zapomniałem, nie zatraciłem. I jestem szybki, wyćwiczony, wyżyłowany – zupełnie jak mój czas. Tylko coraz starszy.

Kolejna pora roku.

<img style="display: …

.¸¸.*¨`* .¸¸.*¨`* .¸¸.*¨`* .¸¸.*¨`* .¸¸.*¨`* .¸¸.

 

Pomału kończy się sierpień, niebawem znów nastąpi jesień, kolejna. Powiem Wam, że nie pamiętam, żebym kiedykolwiek tak mocno odczuwał LATO. Zapach, aura, pogoda. W tym roku jest tak, jak w latach mojego dzieciństwa, kiedy klimat był kontynentalny, nie morski. Lata wtedy były upalne, przecinane burzami, intensywnymi, ale nie takimi, co to zrywają dachy z domów i wyrywają drzewa. Chyba dlatego tak bardzo ‘czułem’ to lato, bo przypomina mi wakacje z dzieciństwa. Już świerszcze pod oknem zaczynają koncertować, już zupełnie inny błękit nieba, już zieleń nie taka, umęczona. Co rano, na wschodniej stronie nieba wita mnie Orion, to nieubłagany znak nadchodzącej jesieni. Piękne lato było tego roku, aromatyczne słońcem, dosadne upałami, pachnące wolnością. A jutro już wrzesień. Bardzo młodziutka Jesień zakrada się do ogrodu. Jeszcze taka nieśmiała, taka niewinna i dziewczęca ostatnimi promieniami Lata. Mam nadzieję doczekać kolejnego nie starzejąc się nadmiernie, czego i Wam – moi Czytelnicy – życzę.

Takie tam se…

<img style="display: …

♠♣♥♦

Czasem tak niewiele trzeba, by totalnie zwariować i odlecieć…

Mam urlop, wysypiam się aż do szóstej – dla mnie to bardzo długo, a skoro się wysypiam to i pojawiają się sny.

Znowu mi się śniła nieznajoma… Zwyczajna, niczym się nie wyróżniająca, przeciętna, normalna jakich tysiące mijamy na ulicach. Ani brzydka, ani ładna w dodatku mężatka – cudza. Nie moja, jak jakieś tabu, jak zakazany owoc, który nawet cierpki, smakuje bosko. Jakieś paskudne industrialne miejsce, stara, zapomniana, zdezelowana, ciemna i brudna hala fabryczna. Gdzie byś nie dotknął, tam pobrudzisz ręce. Gorąco, mokro, półmrok. Ludzie, niewielu,  pomykający gdzieś, kryjący się przed czymś po kątach. Ja i ona na jakichś śliskich metalowych stopniach. Ona rozczochrana i mokra od deszczu, nieco wystraszona i zmęczona – ja też. Dwoje obcych sobie ludzi, spotkało się w niecodziennych warunkach w jakiejś ekstremalnej sytuacji i wiedzą, że zdani są na siebie. Nie potrafię opisać, o czym dokładnie był ten sen, tak to już bywa ze snami, że kiedy śnisz, wszystko stanowi logiczną całość, po przebudzeniu, ciąg sennych zdarzeń po sobie następujących – jest bez sensu.

Stała stopień niżej, zmęczeni biegiem po zakamarkach mrocznego pomieszczenia staraliśmy się nie dyszeć, przystanęliśmy w bezruchu nasłuchując. Nagle odwróciła się i dotknęła opuszkami palców moich ust. Zapomniałem w sekundzie gdzie jestem, zapomniałem co robię, zapomniałem wszystko. Jednym małym, być może nic nieznaczącym gestem, przeniosła mnie w inny wymiar tego snu, w zupełnie inny świat. To było jak grom.