Raz na jakiś czas.

<p style="text-align: …

do słuchania

Mam coś takiego, od dawna, że kiedy coś mi nie wychodzi, mam ochotę na samounicestwienie, na wymierzanie sobie kary. Przecież nikt poza mną nie wie, co ugodzi mnie najbardziej dotkliwie. Spierdoliłeś coś, popełniłeś grzech zaniedbania? No to odkup swoje winy teraz! Mam ochotę się wychłostać  po plerach. Z drugiej strony, wiem dobrze, że choćbym się zarżnął na śmierć, upuścił krwia do ostatniej kropli, unieprzyjemnił sobie życie do nienawiści, aż w końcu ducha wypluł, zmiętolonego pomiędzy zębami – nie zmieni to niczego. Nawet mnie nie oczyści z tego, czym zaśmiecam swoje sumienie, całkiem niepotrzebnie. Zagnieździł się we mnie, jakiś duch średniowiecza, możliwe, że urodziłem się z nim, przyklejonym gdzieś za którymś  zakrętem zaśrodkowym lobus parietalis (mogłem coś popierdolić, dawno to przerabiałem) . Może Brodmann potrafiłby go odizolować? Może wtedy, zrozumiałbym do końca symboliczny język  abstrakcyjnych pojęć  i geometryczne figury, jakie nakładają się  właśnie na obraz tego, co widzę. Właściwie, można powiedzieć, że ‘chuja widzę’. Wkładam duży wysiłek w to, żeby zobaczyć cokolwiek – to akurat jest napisane dosłownie. Mam nadzieję do jutra…

 

 

Autor: poltergeist666

Jestem zajebisty!

Dodaj komentarz